Post apokaliptyczna pustynia gdzieś na terenach dawne środkowej Europy. Dawid wspinał się po ścianie pod osłoną nocy, sprzyjał mu księżyc w nowiu, miał dziś do wykonania poważne zlecenie. Nie na jakiś XXII wieczny panel słoneczny za który i tak można było dostać niezłą cenę albo i stryczek ale na coś grubszego.
Ziemia w XXV wieku była zniszczona przez rabunkową gospodarkę poprzednich pokoleń co doprowadziło do podniesienia się temperatury klimatu o sześć stopni a to z kolei do głodu, walk o wodę pitną i upadku cywilizacji. Tak starożytni nie zdążyli uratować planety i siebie i nastąpił reset cywilizacji który był długo zapowiadany – katastrofa klimatyczna, migracje i wojny.
Zainteresowany z tajnej sieci dowiedział się że Szejk Neo-Warszawy posiada starą technologią która pozwala produkować lód, czyli zimną wodę. Dawid wiedział co znaczy zimno ale nigdy nie doświadczył tego czegoś zwanego lodem. Miał zdobyć tylko plany urządzenia gdyż podobno nie było małe i by nie zdołał go wynieść nawet z pomocą drugiej osoby.
Władca tego regionu posiadał tą maszynę która podobno kiedyś była powszechna, bynajmniej tak mówią stare pisma a teraz nie miał jej nikt poza nim. Podobno zapraszał swoich wasali i chwalił się zimnem na zawołanie – urządzał przyjęcia na których podawał zmrożone trunki a nawet jakąś dziwną potrawę zwaną lody. Szejk nie chciał się z nikim tą technologią dzielić i pragnął ją zachować tylko dla siebie.
Jako złodziej Dawid był wyposażony w dym usypiający i strzałki paraliżujące oraz dla ostateczności w sztylet. Posiadał także maskę przeciwchemiczną, hak na linie i tubę na plany oraz czarny jak dzisiejsza noc strój i kamuflaż twarzy i rąk. Gdy przeszedł za mór uśpił jednego strażnika strzałką i bezwładne ciało schował w pobliskim kurniku, starając się nie pobudzić niosek.
Dalej znów użył haku z liną i wspiął się na drugie piętro, tam rzucił bombę usypiającą na dwóch zdezorientowanych strażników – szło mu jak z płatka. Podwędził od jednego z nich klucze i zszedł do pałacu, było o dziwo pusto i bez przeszkód dotarł do podziemi. Pochodnie oświetlały mu drogę – słyszał oddechy dwóch kolejnych strażników a oni słyszeli jego ciche kroki. – Kurde strasznie akustyczne pomieszczenie – pomyślał.
Wypadł za zakrętu w przygotowanej do naciągnięcia masce przeciwchemicznej z XXII wieku. I uderzył na zaciekawionych strażników, rzucając od razu bombę usypiającą i w prawie tym samym momencie obezwładniając strzałką podbiegającego strażnika. Z założoną maską przeszukał ich odzienie i znalazł klucz – Szejk wiedział, że nikt o zdrowych zmysłach nie ośmieli się zakraść do jego pałacu, miał w końcu okropną reputację ale Dawid miał dużą motywację i nie były nią pieniądze.
Wszedł do pracowni nadwornego mędrca który tu trzymał swoje mądre zwoje – włamywacz wiedział czego szuka i był uczony w piśmie w końcu szkolił się w najlepszej szkole złodziei która mieściła się w dawnej Hiszpanii. Tak nosiło go po całej dawnej Europie, gdzie to on nie był i kogo nie okradł! Wierzył, że należy pomagać ludowi który dość ucierpiał przez kataklizm, nie do wytrzymania klimat i ludzi trzymających władzę.
Plany chciał rozpowszechnić gdzie się tylko da aby każdy średni kram mógł mieć taką maszynę i dawać za talara każdemu trochę ochłody w ten morderczy klimat. Znalazłszy plany postanowił się tą samą drogą zawinąć poza pałac i mury, na szczęście obyło się bez kłopotów. Wiedział jedno Szejk będzie jutro bardzo zły i należy się jeszcze za nocy z tego regionu wynieść, najlepiej jak najdalej.
Miał znajomego drukarza w dawnej Francji i w tamta stronę się udał na swoim dromaderze a gwiazdy rozświetlały mu drogę. – Wkrótce cały cywilizowany Świat posmakuje tego czegoś zwanego lodem! – pomyślał w duchu i pognał wielbłąda.
END
Leave a Reply